Wywiad z Leoną Jungholz, studentką kulturoznawstwa
– Dzień dobry. Jak ma Pani na imię, kim Pani jest z zawodu i skąd Pani pochodzi?
– Nazywam się Leona Jungholz, jestem z Niemiec, studiuję w Weimarze kulturoznawstwo na studiach magisterskich.
– Dlaczego Pani wybrała Kazachstan?
– Jestem tutaj w ramach pewnego projektu. Zaoferowano mi Kazachstan. Ten międzynarodowy projekt prowadzony jest przez DAAD, Instytut Goethego, Instytut Archeologii i Mespo. Złożyłam wniosek na ten program do Ałmaty i tu właśnie przyjechałam.
– Co wiedziała Pani wcześniej o Kazachstanie?
– Prawie nic. Wiedziałem, że Kazachstan był częścią Związku Radzieckiego. Ale poza tym naprawdę nie wiedziałam zbyt wiele. I wtedy pierwszym pomocnikiem był dla mnie Google.
– Jakie są Pani doświadczenia z Kazachstanem?
– Jestem tu dopiero tydzień, więc nie mam wielu doświadczeń. Byłam już w Rosji, Ałmaty też są rosyjskojęzycznym miastem. Nie widziałam tak dużo w kraju, z wyjątkiem Ałmaty. Zauważyłam, że ludzie są bardzo otwarci. Łatwiej jest nawiązać kontakt.
– Jaki był Pani pierwszy dzień w Kazachstanie, proszę go opisać.
– Poszłam do Muzeum Narodowego razem z niemieckim przyjacielem i różnymi kazachskimi studentami, którzy opowiedzieli nam o historii Kazachstanu, a następnie poszliśmy coś zjeść. To było męczące, ale też bardzo piękne. To był bardzo słoneczny dzień.
– W jakim języku była prowadzona wycieczka?
– W języku niemieckim, bo studenci z DKU rozmawiają po niemiecku.
– Czy Pani posługuje się jeszcze innymi językami?
– Mówię po rosyjsku.
– A po kazachsku?
– Po kazachsku nie.
– Może zna Pani jakieś słowa w języku kazachskim?
– Tylko Bolashak – przyszłość.
– Czy Pani odwiedziła naszą stolicę?
– Nie, jeszcze nie. Ale bardzo bym chciała. Słyszałam, że jest to bardzo nowoczesne miasto i że warto je zwiedzić.
– Oczywiście, trzeba odwiedzić Astanę. Ale mówimy, że Ałmaty są piękniejsze. Jakie zalety i wady dostrzega Pani w Kazachstanie w porównaniu z Niemcami?
– To jest bardzo trudne. Nie jestem tu tak długo, żebym mogła coś powiedzieć.
– A ze względu na inną mentalność?
– Ludzie są inni. Byłam na uczelni i chciałam rozpocząć kurs języka rosyjskiego, moja nauczycielka nie przyszła na pierwsze zajęcia, na następne przyszła bardzo późno, a potem powiedziała, że w ogóle nie ma miejsca. Że to po prostu strata czasu i mam tu w biurze zrobić coś innego. Czasami rzeczy nie są tak dobrze zorganizowane i nie jest to traktowane jako wiążące i dlatego nie wyszło zbyt wiele rzeczy. A może być lepiej, to tylko mentalność, przecież można się do tego przyzwyczaić. Ale z drugiej strony to piękne, wiele rzeczy dzieje się spontanicznie i kiedy pojawią się problemy, to zawsze jest jakieś rozwiązanie. To przekłada się na jakiś sposób. W Niemczech, gdy coś dzieje się niezgodnie z planem, mówimy: „O Boże, nie, to jest nie tak”. Jest bardziej pesymistycznie.
– Czy przytrafiły się Pani jakieś zabawne sytuacje tutaj w Kazachstanie?
– Taksówki… Nie jestem przyzwyczajona do stania po prostu na ulicy i łapania taksówek. Kiedyś jechałam ze starszym państwem, kobieta musiała gdzieś iść, jechaliśmy objazdem, co było zabawne i niezwykłe.
– Czy Pani nie żałuje, że poznała taki kraj jak Kazachstan?
– Nie, wcale nie. Uważam, że to bardzo ciekawe i ekscytujące. I wielu ludzi nie zwiedza tego kraju. Teraz już spotkałam tu wielu Niemców, ale kiedy powiedziałam w Niemczech o swoich planach, padały pytania pełne zdziwienia: „Jedziesz do Kazachstanu?” Nie wiedziałam dużo. Uważam, że to ważne, że dowiemy się więcej o tym kraju. Istnieje wiele niemiecko-kazachskich firm i chciałbym także poznać więcej Niemców będących tu z DAAD. Byłam na wymianie między uniwersytetami niemieckimi i kazachskimi, więcej studentów z Kazachstanu przyjeżdża do Niemiec, ale nie mamy programów wyjazdowych do Kazachstanu. Na tutejszych uniwersytetach jest niewielu niemieckich studentów.
– Czy bardzo trudno jest być tutaj obcokrajowcem?
– Czy jest to dla mnie trudne? Jest nieco egzotyczne. Ludzie pytają: „Skąd pochodzisz, co ty tu robisz?” Nie jest trudno również dlatego, że znam język rosyjski i mogę się porozumieć, chodzić tam, gdzie chcę.
– Nasze ulubione pytanie: Jakiego kazachskiego jedzenia Pani spróbowała?
– Cóż, próbowałam mleka kobyły, Kumys i mleka wielbłądziego, Shubat.
– Czy to było smaczne?
– Uważam, że mleko kobyły nie jest tak smaczne, ale shubat mi się podobał. To było bardzo smaczne. I jeszcze te małe kulki z mleka – Kurt.
– A inne potrawy? Jeszcze Pani ich nie próbowała?
– Koniny nie jadłam, ja właściwie nie jem mięsa. Myślę, że to będzie trudne.
– Tak, kazachska kuchnia ma dużo mięsa.
– Czy są tu wegetarianie?
– Nie jestem wegetarianką. Ale nie wiem. Dla nas to chyba trudne. Jeśliby zaoferowano Pani zostanie tu, co by Pani zrobiła?
– Co chciałabym zrobić tutaj? Chciałabym jeszcze podróżować po kraju, zobaczyć coś z natury, myślę, że jest całkiem ładna. Jeśli na zawsze – to będę szukała męża Kazacha i musiałabym oswoić dzikiego kazachskiego konia i myślę, że to nie będzie tu w mieście, bo powietrze jest tutaj bardzo złe. Szukałabym raczej czegoś na przedmieściach.
– Z jakiej części Niemiec Pani jest?
– Pochodzę z okolic Hanoweru.
– Dziękuję za miłą i interesującą rozmowę.
Wywiad przeprowadziła: Margarita Borovikova