W Kijowie – historycznie (marzec 2008)

20-04-2017

Nawiązaliśmy bliską współpracę z Kijowskim Uniwersytetem Slawistycznym. A konkretnie z Katedrą Języka Polskiego. Na początku było pytanie, czy zechcemy poprowadzić w tamtejszym Uniwersytecie dla studentów IV roku zajęcia z gramatyki historycznej języka polskiego w wymiarze 60 godzin (czyli to nasze 2 semestry) i historii języka polskiego (36 godzin). Kijowski Uniwersytet Slawistyczny rozwija się prężnie i dynamicznie, przez pracowników polskiej Ambasady w Kijowie oceniany jest jako jedna z czterech najważniejszych uczelni kijowskich (obok Uniwersytetu im. Tarasa Szewczenki, Politechniki Kijowskiej i Akademii Kijowsko-Mohylańskiej). Jednakże kadry do prowadzenia tych przedmiotów jeszcze nie ma. A rzecz jasna – osiągnąwszy tak wielki prestiż, chciałby go utrzymać i akredytować wszystkie swoje kierunki studiów. Dlatego poproszono o pomoc Uniwersytet Śląski.

Kijowski Uniwersytet Slawistyczny zapewnił wykładowcom bardzo dogodne warunki pracy – zwrot kosztów za przelot samolotem z Katowic do Kijowa, piękne mieszkanie w pobliżu Uniwersytetu i pełne wyżywienie. Zgodnie z umową kolejni wykładowcy (a w zasadzie kolejne wykładowczynie) miały/mają przyjeżdżać co miesiąc na tydzień i w ciągu 5-6 dni odbyć zajęcia z całego bloku (30 godzin). W marcu pojechałam ja (Jolanta Tambor), by przeprowadzić w formie wykładów i ćwiczeń 30 godzin z fonetyki historycznej języka polskiego. Z początku zadanie wydawało się trudne: 30 godz. w ciągu 5 dni??? To skomplikowane i dla wykładowcy, i dla studentów. Na końcu tego tygodnia mieli uzyskać zaliczenie!

Jak się uczyć z dnia na dzień tak ogromnego materiału?! Na dodatek po moim przyjeździe do Kijowa 9 marca okazało się, że w poniedziałek zajęć nie będzie, bo Dzień Kobiet wypadł w tym roku w sobotę, więc zgodnie z odpowiednimi zarządzeniami trzeba ten zaprzepaszczony wolny dzień „odświętować” w poniedziałek. Sprawa zaczynała więc wyglądać z lekka ponuro, bo już wypadało nie 6 godzin dziennie, a 7 i pół.
Ale studenci polonistyki kijowskiej zaskoczyli mnie całkowicie. Chodzili pilnie i regularnie na zajęcia. Zaczynali się kręcić i wiercić dopiero pod koniec 7 godziny (co przyjmowałam naprawdę z podziwem. Nie buntowali się o żadną ilość zadawanego materiału. Z dnia na dzień odrabiali pisemne zadania domowe. No i co okazało się najważniejsze, a o czym po prostu wcześniej nie pomyślałam… znali język rosyjski i ukraiński. Wszystko więc było dla nich prostsze niż dla polskich studentów, ponieważ zawsze mieli podstawę porównania w jednym z tych dwóch języków wschodniosłowiańskich.

Pytanie skąd się wzięło polskie „ó” w wyrazie miód spotykało się z natychmiastowym chóralnym: „na pewno z jakiegoś e, bo u nas jest med”, a skąd polskie „ć” w cierpieć – wszyscy wiedzą, że z „t”, bo jest terpeti, i szybko opanowywali tajemnice palatalizacji i ich różne rezultaty w różnych grupach języków słowiańskich. Oczywiście, większe trudności musiały sprawiać procesy typowo polskie, bo żeby wiedzieć, gdzie kiedyś były jery i żeby szukać wyrównań analogicznych, trzeba umieć sprawnie odmieniać polskie rzeczowniki przez przypadki. Moi studenci rozumieli po polsku świetnie, mówili dobrze, jednak do poziomu native speakerów trochę im jeszcze brakuje. Ale te niedogodności nadrabiali szybkim „wkuwaniem”. Tydzień ten był więc nadzwyczajnie owocny i dla nich (prawie w 100% uzyskali zaliczenia – i to dobre zaliczenia), i dla mnie.

Oprócz bowiem nowych doświadczeń w uczeniu gramatyki historycznej, wzbogaciłam się o cyfrowe i duchowe obrazy przepięknych cerkwi, budynków przy głównych kijowskich prospektach, parków i placów. Zachwyciła mnie Ławra Kijowsko-Peczerska, w której udało mi się wejść do większości przepięknie odnowionych cerkwi i do pieczar, gdzie spoczywają doczesne szczątki świętych prawosławnych. Ogromne wrażenie robią Sofia Kijewska, Cerkiew Michała Archanioła i przerobiona na muzeum Cerkiew Św. Andrzeja. Oszałamiające są kijowskie sklepy, które sprawiają wrażenie salonów i apartamentów. Wspaniale można odpocząć nad Dnieprem.

Już zazdroszczę moim koleżankom, które są kolejnymi wykładowczyniami w Kijowie: w kwietniu fleksję historyczną będzie wykładać prof. dr hab. Danuta Ostaszewska, kierownik Zakładu Historii Języka Polskiego, a w maju historię języka polskiego – dr hab. Ewa Sławek z Zakładu Współczesnego Języka Polskiego. A potem… pewnie jeszcze wiele osób. Podczas swojego pobytu w Kijowie uczestniczyłam bowiem też w rozmowach z dyrekcją Departamentu i zaproponowano nam na przyszłość wiele różnych zajęć. Współpraca nabiera więc rumieńców.

Jolanta Tambor