Bardzo… bardzo… bardzo… zimowa szkoła języka polskiego

W dniach 1-15 stycznia 2009 roku na zaproszenie Konsula Generalnego RP w Irkucku, celem zorganizowania zimowej szkoły języka polskiego, na Syberię udały się dwie lektorki Szkoły Języka i Kultury Polskiej: Magdalena Knapik i Justyna Goleniowska. Nad całością przedsięwzięcia czuwał: Konsulat Generalny RP w Irkucku, Stowarzyszenie Sympatyków Szkoły Języka i Kultury Polskiej UŚ i Szkoła Języka i Kultury Polskiej UŚ w Katowicach.
Nasza syberyjska wyprawa rozpoczęła się tuż po zabawie sylwestrowej, bo już rankiem pierwszego dnia Nowego Roku wyruszyłyśmy na podbój tych odległych krain, nie bojąc się srogiej syberyjskiej zimy (potem nasze optymistyczne nastawienie do owej pory roku uległo znaczącej zmianie). Najpierw podróż pociągiem do Warszawy, potem samolotem do Moskwy. Tam po krótkim odpoczynku poleciałyśmy w kierunku Krasnojarska. Ostatnim etapem była już tylko 6-godzinna podróż samochodem do Jenisejska przez ośnieżone lasy i drogi. Na każdym etapie „wyprawy” z niepokojem obserwowałyśmy towarzyszących nam podróżnych (podziwiałyśmy ich garderobę) i wniosek był przerażający – byłyśmy jedynymi osobami, które nie miały futer, futrzanych czapek i futrzanych butów i ten fakt napawał nas uzasadnionym strachem.
Na miejsce dotarłyśmy około północy. Syberia przywitała nas „dość” ciepło, tylko -20 stopni, co było bardzo zaskakujące, po naszych lotniskowych obserwacjach. Jednak to, co ujrzałyśmy rano przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Ciekawość nie dawała nam spokoju już od rana, najpierw próbowałyśmy zobaczyć cokolwiek przez okno, ale skute lodem nie pozwalało na zaspokojenie ciekawości. Podziwiałyśmy tylko piękne wzory, które zima namalowała nam na wszystkich szybach. Jednak w dalszym ciągu nie dawałyśmy za wygraną i po raz pierwszy wyszłyśmy poza ciepły i przytulny hotel. Przez nami rozpościerało się urocze miasteczko Jenisejsk – „ojciec syberyjskich miast”, z drewnianymi chatami, miasteczko pokryte śniegiem, skuty mrozem Jenisej i lodowy park zabaw. Tuż po porannym spacerze rozpoczęły się pierwsze zajęcia. 27 uczestników podzieliłyśmy na dwie grupy: zieloną (9-13 lat) i niebieską (14-17 lat). Każdego dnia odbywały się 4 godzinny zajęć lektoratowych, w czasie których dzieci poznawały język swoich przodków. Popołudnia zarezerwowane były na zajęcia dodatkowe, spotkania indywidualne i konsultacje.
Wieczorami proponowałyśmy bogaty program kulturalny. Postanowiłyśmy, że w czasie tych kilkunastu dni kursu zrealizujemy cały polski kalendarz obrzędowy, więc każdy dzień miał przypisany jeden miesiąc. Pierwszego dnia kursu zorganizowałyśmy uroczysta wigilię. Każdy z uczestników narysował swoją własną bombkę, którą później udekorował naszą syberyjską choinkę, uczniowie dowiedzieli się, jak powinien wyglądać wigilijny stół i jakie potrawy je się tego dnia w Polsce, nauczyli się składać życzenia po polsku oraz podzielili się opłatkiem. Ku uciesze kursantów kolejnym miesiącem, który obchodziliśmy był luty. I zaczęło się na dobre – poczta walentynkowa, wyznania miłosne, a na sam koniec pokaz polskiego filmu, oczywiście o miłości – „Nigdy w życiu”. Trzeciego dnia znów święta, tym razem Wielkanoc, więc ozdabialiśmy jajka, skosztowaliśmy staropolskiego żurku (z paczki:)), wielu emocji dostarczył też konkurs na najpiękniejszą palmę. W czasie kolejnych dni śpiewaliśmy polskie piosenki, robiliśmy wróżby andrzejkowe, uczyliśmy się tańczyć poloneza, rysowaliśmy polskie mapy oraz pisaliśmy quiz z wiedzy o Polsce.
Wyjątkową okazją do sprawdzenia umiejętności językowych było wymyślenie własnej bajki z wykorzystaniem 10 słów. By wprowadzić dzieci w bajkowy klimat, pokazałysmy im bajkę Siedmiu krasnoludków i Śpiąca królewna, potem do wykorzystania pozostała już tylko wyobraźnia i inwencja twórcza. Jak się okazało i w tej materii nikt nas nie zawiódł, bo dzieci w czasie teatrzyku pokazały swoje bajkowe minispektakle, oczywiście z dialogami wyłącznie po polsku.
Potężne mrozy nie zniechęciły nas do poprowadzenia zajęć poza budynkiem hotelu i odbycia z uczniami wielu spacerów, np. jeden z nich połączony był z nauką słów dotyczących miasta. Kolejne atrakcje, które udało się przygotować to zwiedzanie Państwowego Muzeum w Jenisejsku, wycieczka do prawdziwej syberyjskiej chaty, lekcja poezji i historii w tamtejszej galerii, w której były dwie wystawy, jedna poświęcona Zbigniewowi Herbertowi, druga polskim badaczom na Syberii.
Niestety to, co dobre, szybko się kończy, a dowodem na to, że wszyscy miło i wesoło spędziliśmy razem czas, była ilość łez wylanych w czasie pożegnania na dworcu autobusowym. Każdy odjechał w swoją stronę, nucąc słowa piosenki napisane na pożegnanie prze Maszę i Katię (dwie uczennice). My także wyjechałyśmy z Jenisejska w kierunku Krasnojarska, gdzie przez najbliższe dni czekało nas jeszcze wiele atrakcji. Program był bardzo napięty, ale udało się:
– pospacerować po Krasnojarsku, szczególnie po głównej ulicy Mira, która odznaczała się zawrotną ilością kolorowych lampek i lampeczek,
– zobaczyć pomnik Lenina i pomnik pijaka,
– posłuchać pieśni operetkowych i piosenek o miłości w krasnojarskiej operze,
– zdobyć szczyty w górach Stołby razem ze studentami specjalizacji polonistycznej Państwowego Uniwersytetu Krasnojarskiego,
– zobaczyć elektrownię produkującą najwięcej energii w Rosji,
– zobaczyć cerkiew w Lesosybirsku,
– zwiedzić uroczą wioskę – Owsiankę i poznać zbiory jej biblioteki,
– pospacerować po zamarzniętym Morzu Krasnojarskim itd.
Kilkanaście dni (bardzo krótkich, gdyż słońce wstawało tam po 9 rano, a zachodziło krótko po 16.00) minęło bardzo szybko, wspomnienia i efekty kursu pozostaną na długo. Urzekła nas gościnność ludzi, zaangażowanie i miłość do Polski i polskiego uczniów i studentów oraz niebywałe, jedyne w swoim rodzaju widoki. Śmiało możemy polecić podróż na Syberię zimą każdemu, gdyż nie da się oddać ani opowiadaniem, ani nawet na zdjęciach wrażeń towarzyszących spacerowi po zamarzniętym Morzu Krasnojarskim, tańcowi przed północą wokół choinki na głównym placu w Krasnojarsku podczas obchodów Starego Nowego Roku, panoramie miasta rozpościerającej się ze szczytów Stołb czy przebywaniu w lodowym parku zabaw. To trzeba przeżyć samemu.

     Justyna Goleniowska i Magdalena Knapik